sobota, 3 stycznia 2009

Bob Mintzer - "One music"

"Ksiądz chodzi po kolędzie"; wraz z bratem czekamy na jego odwiedziny, potwornie denerwując się przez brak pieniędzy (coś powinniśmy mu przecież dać). Brat zaczyna się buntować przeciwko kościołowi. Farbuje sobie włosy na biało i udaje "kucyka pony" na szkolnym korytarzu, odmawiając także zagrania kolędy na flecie (za chwilę ma muzykę). Ja sam jestem nauczycielem muzyki i widzę siebie z perspektywy oczu mojego brata, gdy wychodzę z pokoju nauczycielskiego i wolnym krokiem zmierzam w stronę klasy. Przede mną dwoje ministrantów, jak druhny - sypią (?) kwiaty i dzwonią dzwonkami. Organista niesie pod pachą srebrny keyboard. Kościelny trzyma nad głową potężną swastykę (!). Nikogo ten widok nie dziwi; dzieci stoją spokojnie i czekają. Tylko mój brat ("przez którego oczy wciąż patrzę") "wierzga" i "wije się" na chłodnej płycie korytarza. Podkreślam "chłodnej", gdyż nagle zauważam, że jestem bosy ("ja idący przez korytarz, ksiądz-nauczyciel") i natychmiast robi mi się zimno w stopy. Czuję to na odległość, "patrząc przez brata", jak gdyby korytarz był bezprzewodowy.

Brak komentarzy: