środa, 24 grudnia 2008

Charlie Haden with Michael Brecker - "American Dreams"

Najpierw kaszlę przez pół nocy, wymęczony idę do kuchni napić się syropu. [cięcie] Musimy (ojciec i ja) ściąć drzewko pod choinkę, wychodzimy do ogrodu, tam tylko wielkie sosny, więc postanawiamy ściąć jedną w połowie pnia, i żeby ten "wierzchołek" służył za choinkę. Ja przytrzymuję pień (sam nie mam pojęcia po co), przy okazji oglądając wielkie, kolorowe bombki rozsiane dookoła, jak grzyby skryte w igliwiu. Jakoś wstydzę się o tym powiedzieć ojcu, więc co chwilę muszę na niego zerkać i podtrzymywać rozmowę o samochodach. Ojciec wyłuszcza autorską teorię zbierającą doświadczenia anarchoprymitywizmu, potwornie krytykuje "ideę samochodu". Z przerażeniem odkrywam, że tak naprawdę nie pomagam własnemu ojcu, że zmyliły mnie okoliczności i "scenografia" (przydomowy ogród); "ojciec" ma twarz Teda Kaczynskiego! Wszystko zaczyna się układać w spójną całość (bombki - "bombki" leżące dookoła, mój "wstyd" zmieszany z przestrachem). [cięcie] "Prowadzę samolot." Wewnętrzna sprzeczność: jednocześnie "lecę", jak i "idę z nim" do lekarza. Dookoła kaszel; jakbym stał na skrzydle i słuchał silników. W poczekalni, patrząc na pielęgniarkę?

Brak komentarzy: